niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 3 cz.2 "Jeśli jesteś Ślizgonem, wchodź!"

- Jesteś najbardziej szaloną osobą jaką znam! - krzyknęła Lily, gdy wyszłyśmy z Wielkiej Sali. - Mieszkam z Huncwotami w jednym zamku od czterech, a nawet pięciu lat i znam ich! Zemszczą się na tobie!
- Już nie mogę się doczekać. - mruknęłam pod nosem. Uwielbiam wyzwania, a konkurowanie z paczką największych rozrabiaków w szkole napawało mnie coraz większą energią. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na wspomnienie miny Syriusza po mojej "przemowie".
   Szłam przez korytarze Hogwartu z moimi nowymi przyjaciółkami, które opowiadały mi o wszystkim, co może mi się przydać w szkole. Na jakich lekcjach warto uważać, a które można olewać. Którzy nauczyciele są w porządku, a którym nie powinno się podpadać. Wszystkie zgodnie uznały, że nie powinnam wdawać się w wojnę z Huncwotami. Podczas tych pogaduszek doszłyśmy do portretu dość otyłej kobiety w różowej, falbaniastej sukni. Patrzyła na nas obojętnie i ze znudzoną miną.
- Czekoladowe żaby! - powiedziała Tamara, a obraz uchylił się jak drzwi, pokazując przejście.
- Śmiało! - popchnęła mnie Dorcas. Z cichym westchnieniem weszłam do pomieszczenia.
   Było ogromnie, ale nie tak jak Wielka Sala. Pokój był utrzymywany w kolorze złota i purpury. Centrum całego pomieszczenia był kominek, wokół którego były poustawiane kanapy, pufy, poduszki i stoliki, wszystko w kolorach Domu Lwa. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów i czerwonych gobelinów. Nad paleniskiem powieszony był obraz wysokiego brodatego mężczyzny o złotych, bujnych jak lwia grzywa włosach. Po obu stronach pokoju były schody, prowadzące do dormitoriów, pomiędzy którymi były okna z parapetami wyściełanymi bordowym aksamitem, a pod nimi stały gabloty z książkami.*
- Wow... - powiedziałam niezwykle inteligentnie. Dziewczyny zaśmiały się z mojej reakcji.
- Chodź, Marie! - zawołała wesoła Tamara. - Poszukamy twojego dormitorium! - po czym wbiegła na schody. Razem z resztą dziewczyn ruszyłam za nią.
- Jak znajdziesz swoje dormitorium, to przyjdź do nas. - zawoła Lily. - Będziemy w pokoju wspólnym.
   Na górze był długi wąski korytarz, dość słabo oświetlony. Było w nim mnóstwo drzwi prowadzących do dormitoriów, a na każdym była złota tabliczka z imionami i nazwiskami. Podeszłam do najbliżej stojących drzwi i spojrzałam na nazwiska. Nie było mojego imienia. Na kolejnych siedmiu też nie było. Na ósmych:

Evans Lilianne
Harris Tamara
Meadowes Dorcas

   Dotknęłam ręką tabliczki, a na niej pojawiło się moje imię. Otworzyłam drzwi i weszłam. 
   Było to dość obszerne pomieszczenie. Od razu było wiadomo, kto tu mieszka. Na podłodze z ciemnego dębu walały się różne bluzki, spodnie, spódnice i sukienki. Na ścianach wisiało mnóstwo plakatów różnych magicznych zespołów, lecz mimo to można było zauważyć lilowy kolor ścian. W każdym rogu pokoju stało łóżko z kolumienkami z świerkowego drewna i kotarami w kolorze ścian. Przy każdym stała mała komoda, na której stała lampka w kształcie dzwoneczków. Trzy łóżka były zawalone ubraniami, a na czwartym stał mój kufer i klatki z moimi zwierzątkami. Postanowiłam otworzyć klatkę Nigel'a. Wsunęłam rękę, by wyjąć tego lenia. Ale go nie było! Mój wąż ZNIKNĄŁ!
- AAAAAAAAAAA!!! - wrzasnęłam i pobiegłam na dół. Dziewczyny i reszta Griffindoru spojrzało na mnie jak na szaleńca, który wydostał się z kaftanu.
- Co się stało? - spytała Tamara.
- Nigel zniknął! - krzyknęłam. Lily spojrzała na mnie pytająco.
- A to to Nigel? - zapytała Dorcas.
- MÓJ WĄŻ!!! - wszyscy spojrzeli na mnie, a potem zaczęli piszczeć i wskakiwać na stołki.
- CISZA! - ponownie skupiłam wzrok wszystkich na sobie. - Trzeba przeszukać dormitoria i... - przerwał mi krzyk. 
- Kto to był? - spytałam. Jakaś blondynka zmarszczyła brwi.
- To chyba był Jimi... - mruknęła po chwili. Spojrzałam na dziewczynę i mogłabym przysiąc, że w moich oczach były zapytajniki.
- Potter... - wyjaśniła Lily. Po jej słowach wbiegłam na schody i ruszyłam do drzwi, zza których wydobywały się "bardzo męskie" piski. Zapukałam.
- Jeśli jesteś Ślizgonem, wchodź! - usłyszałam.
- Bardzo zabawne Black... - prychnęłam i weszłam do największego wysypiska na całym świecie. 
   Wszędzie walały się ubrania, nawet nie mogłam zobaczyć podłogi. 
- Riddle! Nie wiedziałem, że jesteś Ślizgonką! - zaśmiał się Syriusz, stojący na jednym z zawalonych brudnymi ubraniami razem z resztą kolegów. Obok kupy skarpetek coś zasyczało.
- Ci idioci próbowali mnie zjeść!** - syknął Nigel. Parsknęłam śmiechem, a chłopcy spojrzeli n mnie jak na wariatkę. 
- Co chcieliście zrobić temu biednemu stworzeniu? - spytałam rozbawiona.
- Nic. - powiedzieli chórkiem.
- Kłamią! - wąż zanurkował w morzu ubrań, by wynurzyć się przy mojej nodze i wspiąć się po niej na moją szyję. - Przysięgam, że oni próbowali mnie zjeść! - wyszeptał mi do ucha. 
- Oj tam! Teraz odpuść, a następnym razem pozwolę Ci ich zatruć... Uwierz mi... Mamy wspólnego wroga... - Huncwoci lekko się cofnęli. - Nigel wam wybacza, ale nie radzę wam go straszyć. Dałam mu pozwolenie na gryzienie. - wyszłam z wężem na ramieniu, zostawiając sparaliżowanych chłopców. 
_________________________________________________________________________________
* - tak wyobrażałam sobie pokój wspólny.
** - Marie jest wężoustna
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że się spodobało^^

 

3 komentarze:

  1. Cudo *.* Szczerze, to nie znoszę węży. Nie wiem dlaczego, ale strasznie się ich boję. Są długie, obślizgłe, wiją się... Brr! Nie mogę patrzeć nawet na zdjęcie węża, bo zaraz dostaję jakiejś trzepaczki. Co dopiero zobaczyć go na żywo! Boję się to sobie wyobrazić, ale mniejsza o to. Odbiegłam od tematu, wybacz :/ Rozdział wspaniały! Bardzo mi się podobał! Cieszę się, że jest dłuższy niż poprzedni xD Ta akcja z wężem jest genialna! Mimo, że nie znoszę węży ta akcja bardzo mi się podobała. Wąż mówi Marie, że chcieli go zjeść. Hihi >.< Świetne! Wredni ludzie. Tak potraktować niewinne stworzono? Niech się wstydzą! :D Fajnie, że Marie jest wężoustna. No, ale czego się spodziewać, skoro jej ojcem jest Voldemort? Harry też jest wężoustny? Bo nie wiem :/ Pozdrawiam i potopu weny życzę! ^.^
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  2. To wielki plus, że jest ona wężoustna :D Ciekawie, ciekawie. Uwielbiam wszystkie węże więc bardzo mi spodobało. Nigel - dobre imię dla niego. Czekam na ciąg dalszy :) [ desire-awakening]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, naprawdę genialny blog. Podoba mi się to, że Nigel był u huncwotów i to, że Marie jest wężoustna.
    Fuj, ja bym nie chciała zjeść węża.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń