środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 10

   Powoli wracałam z egipskich ciemności. W sumie, to szkoda, bo zaczęło mi się coś śnić. Mój powrót do tego świata, powitało dość ciekawe zdanie, wypowiedziane przez mało ciekawą osobę:
- Luniek, myślisz, że zamknął nas w Azkabanie jak się nie obudzi? - ten irytująco pewny siebie głos musiał należeć do Syriusza Black'a.
- Nie, myślę, że nie. - odparł cichy i zmęczony głos Remusa Lupina.
- Hmm, a jak ukryjemy jej ciało, to ona nas zabije? - bardziej stwierdził niż spytał czarnowłosy chłopak, i mogłabym założyć się o własną różdżkę, że uśmiechał się w ten wkurzający sposób.
- Nie musisz się tak starać, wystarczyłoby poprosić. - mruknęłam cicho, czym wywołałam cichy pisk Pettigrew, zaskoczone mruknięcie Lupina i dziki wrzask Black'a.
- Riddle, przestraaaa... - szarooki natychmiast się zreflektował i zmienił głos na bardziej (w jego mniemaniu) dojrzalszy.- Znaczy, zaskoczyłaś mnie!
- Jasne, wmawiaj sobie to... - wymruczałam to ledwie słyszalnie, próbując wstać, nie wywijając przy tym orła.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Peter, trzymając w jednej ręce tylko pół pasztecika. Resztę (czyli 15) zdążył już pochłonąć.
- Tak, wyśmienicie. - prychnęłam wściekle, na co okrągły chłopaczyna skulił się. Hmm, może byłam ociupinkę za ostra. Stojąc już na własnych nogach, machnęłam różdżką, a dwa regały, które ja miałam wyczyścić, zalśniły czystością.
- No... - zaczęłam. - Ja już skończyłam, więc... Addio*! - i już miałam wyjść z biblioteki, gdy usłyszałam pytanie Syriusza, które było kompletnie idiotyczne.
- Czego tak się przestraszyłaś, Riddle, że zemdlałaś? - wzięłam głęboki oddech, który miał mnie uspokoić. Nie uspokoił. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam w przepełnione rozbawieniem oczy Black'a.
- Po prostu przypomniało mi się coś strasznego. - odparłam lekko, podchodząc do niego na odległość kilku centymetrów. Chłopak prychnął drwiąco.
- A co? - zapytał się czarnowłosy, unosząc ironicznie brew. - Twój ojciec? - zawrzało we mnie. Jak śmie przypominać mi tą upokarzającą lekcję?! ZABIĆ ŚMIECIA!!!
   Siłą woli zmusiłam się do niewinnego uśmiechu, co mi się udało, sądząc po podejrzliwej minie Syriusza.
- Przypomniałam sobie jak wyglądasz Black! - o patrzcie, jaki burak! A nie, to jego twarz stała się czerwona jak pomidor. Ruszyłam w stronę wyjścia, uprzednio zamaszyście odrzucając włosy. Na szczęście żaden z nich nie zatrzymał już mnie.

***

   Na następnych szlabanach dołączył do nas Potter. Miał przekrwione oczy, przeraźliwie bladą cerę i gdyby nie to, że nadal razem z Black'iem zachowywali się jakby cały Hogwart należał do nich, to bym mu współczuła. Razem ze swoim koleżką czerpali nie słychaną radochę z zabawiania się moim kosztem. Ich ulubioną zabawą było obsypywanie mnie kurzem, zebranym za pomocą różdżek do kubłów, po całej robocie. We wtorek i w środę robili to też w trakcie pracy, ale gdy w te dni wracałam praktycznie naćpana lekami, dziewczyny zrobiły ogromną burę Huncwotom za to, to ograniczali się do jednego dziennie "prysznica". 
   Dziś piątek, ostatni dzień naszego wspólnego szlabanu. Nigdy bym tego nie przyznała na głos, ale Lily ma racje. Szlabany wcale nie są fajne. Tak samo jak wojna z Huncwotami. Może gdyby dziewczyny się do mnie przyłączyły byłoby łatwiej niż samotnie, ale one się nie zgodzą. Po pierwsze znają lepiej ode mnie możliwości Gryfonów, a po drugie Ruda w życiu nie złamała ani jednego przepisu regulaminu, co bardzo by utrudniło sprawę.
- Riddle! - wzdrygnęłam, gdy usłyszałam głos Black'a. - Patrzysz na tą półkę od pięciu minut, zakochałaś się w niej?
- Pierwsze primo, to zdanie nie ma sensu. - powiedziałam chłodno. - Drugie primo, obserwujesz mnie, że wiesz konkretnie jak długo patrzę na półkę? - zapytałam, odwracając się w jego stronę. Znikający z jego twarzy cwany półuśmiech odpowiedział za niego. Założyłam ręce na piersi, patrząc na niego wyzywająco. Cała moja mowa ciała mówił, że oczekuje odpowiedzi i nie musiałam na nią długo czekać.
- Nie ufam Ci. - warknął nisko chłopak. - Nie ważne, co mówią Dumbledore i Evans, ja ci nie ufam! - patrząc w jego płonące nienawiścią oczy doszukałam się mimowolnie kilku podobieństw między nim a resztą Black'ów. Te same pozy, rysy szlifowane przez pokolenia arystokratów i nieufność. W szczególności to ostatnie.
- Oczywiście, że mi nie ufasz. - odpowiedziałam spokojnie. Syriusz zmrużył delikatnie oczy. Jakbym widziała Regulusa. - Nie chcę podważać inteligencji dyrektora ani Lily, ale tylko głupiec ufa innym bez podstaw. - po tych słowach odwróciłam się do niego bokiem i wyjęłam różdżkę, by rzucić zaklęcia. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust, gdy ktoś złamał mnie mocno za ramię.
- Jeszcze nie skończyliśmy. - usłyszałam syk przy uchu. - Jakie niby podstawy mają Dumbledore i przyszła rudowłosa żona Rogacza? - oho, tajna ksywka! Wietrzę tajemnicę!
- Rogacza? - powtórzyłam. - Co to znaczy? - ha! Zmieszał się! Coś jest na rzeczy...
- Nie odpowiedziałaś na pytanie. - mruknął chłopak przez zaciśnięte zęby.
- Ty też.
- Tajemnice Huncwotów. - odparł z wyższością. Myśli, że jest sprytny. Ja mu pokaże!
- Tajemnica Ministerstwa Magii. - powiedziałam takim samym tonem. Rozszerzył oczy z zaskoczenia.
- J-jak to? - nawet przestał zgrywać takiego pewnego siebie. Czyli rybka połknęłam haczyk!
- Informacja za informacje. - oznajmiłam. Czarnowłosy patrzył na mnie nieprzeniknionym spojrzeniem, po czym odwrócił się na pięcie i żołnierskim krokiem ruszył w stronę swoich kumpli. Ziarno zasiane. Teraz pozostało czekać. Czemu nie może iść szybciej!!!
   Potrząsnęłam lekko głową, by odgonić nie potrzebne myśli. Rzuciłam szybko zaklęcie czyszczące i segregujące, a potem usiadłam na kanapie przy oknie, którą oświetlał blask księżyca będącego prawie w pełni. Wyjęłam swój specjalny zeszyt, który założyłam zaraz po ucieczce od ojca (i wcale nie pamiętnik, odczepcie się!). Otworzyłam na pierwszej wolnej stronie i napisałam nagłówek: Śledztwo: co to są "tajemnice Huncwotów"?. Może być. Spojrzałam na niebo. Zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy, a księżyc był prawie w pełni. Właśnie tak patrzącą zastał mnie "prysznic" kurzu.

_________________________________________________________________________________

Wiem, wiem jestem okropna! Niestety nie mogłam napisać tego rozdziału szybciej ani nie mogłam napisać go dłuższego. Wińcie za to moich nauczycieli, nie mnie! Dobra wiem, że jestem leń. Moja wina :(. Postaram się następny napisać szybciej i lepiej :D

Pantera

1 komentarz:

  1. Hejo kochana! :3
    Nie tylko u Ciebie nauczyciele nie dają spokoju xD
    Mi rozdział się podobał. Tak się zastanawiam, czy Marie kiedyś dojdzie do porozumienia z Huncwotami (wieeeem. To niemożliwe xD). Ale to, jak nawzajem sobie dokuczają jest wspaniałe! ♥
    Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    PS U mnie nn ;)
    Maggie

    OdpowiedzUsuń