Mam nadzieję, że się Wam spodoba!
________________________________________________________
Wracałam ze szlabanu w wyśmienitym humorze. Znów pokazałam Black'owi, kto tutaj rządzi! Oh yeah! Jestem najlepsza! Uważaj, bo popadniesz w samozachwyt! Z tobą to nie możliwe!
Swoją drogą, to szlabany są nawet fajne! Tylko co mogę zrobić, by dostać następny! Jak na zawołanie przede mną pojawiła się Pani Norris, kotka Filch'a. Syknęła na mnie. Głupi, stary kot! - pomyślałam. - Że też trzymają takie coś w szkole! Przydałoby się tu zmienić woźnego! I ogólnie zmienić image! - odeszłam trochę od zwierzęcia. - Chwila! Zmienić image?! Pani Norris?! I tak w mojej głowie pojawił się iście szatański plan, którego nie powstydziłby się sam Lucyfer!
***
Północ. O tej porze wszyscy mieszkańcy zamku Hogwart spali. W każdym razie powinni spać. Bo była pewna czarnowłosa Gryfonka z piątego roku, która na palcach przemierzała jego korytarze. Co chwila się zatrzymywała i nasłuchiwała kroków woźnego. Jej pobyt tu wiązał się z nim. A właściwie z jego pupilką. Celem dziewczyny była ukochana kotka pracownika Hogwartu. Lekko przygryzając dolną wargę, błękitnooka stąpała po kamiennej podłodze cicho jak mysz. I znów zastygła w bezruchu. Tym razem usłyszała ciężkie kroki charłaka. Szybko dała nura do najbliższej klasy. Przez lekko uchylone drzwi rozglądała się po korytarzu. Zza rogu wyszła pupilka woźnego. Szła z dumnie wyprostowanym ogonem, zachowywała się jak wielka pani,która rozgląda się po swoich włościach. Gryfonka wykorzystała okazję. Rzuciła na zwierzę Drętwotę, z prędkością dźwięku wyskoczyła z sali, złapała czworonożne stworzenie i wskoczyła z powrotem do kryjówki. Odczekała, aż starzec pójdzie dalej, po czym rzuciła na kotkę zaklęcie wyciszające i cofnęła poprzednie. Zwierzę rozejrzało się trochę i pokręciło, dopóki nie zauważyło jej. Zaczęło jeżyć sierść, ale ona nie zwróciła na to uwagi. Rzuciła kilka czarów na stworzenie, a po chwili oceniania swojego dzieła uśmiechnęła się z satysfakcją. Wyszła z klasy i ruszyła do Wieży Gryffindoru, zostawiając kotkę samą, do oswojenia się z nowym wyglądem.
***
W tym samym czasie czwórka Gryfonów również z piątego roku szli w stronę lochów. Trójka nosiła różne rzeczy, a czwarty oświetlał im drogę różdżką oraz co chwilę sprawdzając coś na kawałku pergaminu.
- Szybciej! - syknął prowadzący.
- Nie bądź taki mądry, Łapo! - mrugnął jeden z tragarzy. - To nie ty to dźwigasz!
- Ja robię coś ważniejszego! - oświadczył, dumnie wypinając pierś. - Dyryguję wami! - na co jego koledzy parsknęli śmiechem. - No co?
- Nic, nic. - powiedział szybko najgrubszy z nich.
- Chodźmy, zanim ktoś nas przyłapie...
- Za późno. - odparł pewien kobiecy głos. Czwórka Gryfonów w tej samej chwili przełknęła ślinę i się odwróciła w stronę dziewczyny, która stała za nimi z założonymi na piersi rękoma i uśmiechała się lekko.
- Jak to jest, że odkąd tu jesteś, ciągle nam przeszkadzasz, co Riddle? - zapytał się prowadzący.
- Może dla tego, że macie niesamowity dar... - zaczęła czarnowłosa.
- Och, bo się zarumienię! - powiedzieli chórem chłopcy.
- ...do wchodzenia mi w drogę. - zakończyła ze zjadliwym uśmiechem. Najbardziej skłócony z dziewczyną zrobił krok do przodu.
- Nie zapominaj, że Remus... - wskazał na jednego z tragarzy. - ...jest prefektem, a ty jesteś po północy poza dormitorium.
- Nie zapominaj, że ty też tu jesteś. - odbiła piłeczkę niebieskooka. - Ty i twoja banda "przyjaciół" też jest poza dormitorium po północy, a z tego co wiem, to Lupin nie ma teraz dyżuru. - powiedziała spokojnie, w duchu tańcząc z radości, że ponownie go zdenerwowała. Z niezdrową satysfakcją patrzyła, jak jego twarz robi się purpurowa ze złości, jak zaciska dłonie w pięści i jak jego stalowe oczy ciskają w jej stronę gromy. Po chwili jednak wyprostowała ręce i zaczęła powoli przesuwać nimi przed chłopakami, jakby chciała rozmazać ich obraz.
- Ja was nie widziałam! - mówiła wciąż przesuwając rękami w powietrzu.
- My ciebie też nie widzieliśmy. - oparł czarnowłosy tragarz, po czym cała piątka ruszyła w swoje strony.
- Szybciej! - syknął prowadzący.
- Nie bądź taki mądry, Łapo! - mrugnął jeden z tragarzy. - To nie ty to dźwigasz!
- Ja robię coś ważniejszego! - oświadczył, dumnie wypinając pierś. - Dyryguję wami! - na co jego koledzy parsknęli śmiechem. - No co?
- Nic, nic. - powiedział szybko najgrubszy z nich.
- Chodźmy, zanim ktoś nas przyłapie...
- Za późno. - odparł pewien kobiecy głos. Czwórka Gryfonów w tej samej chwili przełknęła ślinę i się odwróciła w stronę dziewczyny, która stała za nimi z założonymi na piersi rękoma i uśmiechała się lekko.
- Jak to jest, że odkąd tu jesteś, ciągle nam przeszkadzasz, co Riddle? - zapytał się prowadzący.
- Może dla tego, że macie niesamowity dar... - zaczęła czarnowłosa.
- Och, bo się zarumienię! - powiedzieli chórem chłopcy.
- ...do wchodzenia mi w drogę. - zakończyła ze zjadliwym uśmiechem. Najbardziej skłócony z dziewczyną zrobił krok do przodu.
- Nie zapominaj, że Remus... - wskazał na jednego z tragarzy. - ...jest prefektem, a ty jesteś po północy poza dormitorium.
- Nie zapominaj, że ty też tu jesteś. - odbiła piłeczkę niebieskooka. - Ty i twoja banda "przyjaciół" też jest poza dormitorium po północy, a z tego co wiem, to Lupin nie ma teraz dyżuru. - powiedziała spokojnie, w duchu tańcząc z radości, że ponownie go zdenerwowała. Z niezdrową satysfakcją patrzyła, jak jego twarz robi się purpurowa ze złości, jak zaciska dłonie w pięści i jak jego stalowe oczy ciskają w jej stronę gromy. Po chwili jednak wyprostowała ręce i zaczęła powoli przesuwać nimi przed chłopakami, jakby chciała rozmazać ich obraz.
- Ja was nie widziałam! - mówiła wciąż przesuwając rękami w powietrzu.
- My ciebie też nie widzieliśmy. - oparł czarnowłosy tragarz, po czym cała piątka ruszyła w swoje strony.
***
Cały Hogwart w rozgardiaszu i ogólnej radości jadł śniadanie. Nikt nie zauważył, że piątka Gryfonów z piątego roku uśmiecha się cwanie.
- Marie, dlaczego się tak się uśmiechasz? - zapytała jedyną właścicielkę owego uśmiechu jej współlokatorka. Ta tylko spojrzała na nią z błyskiem w oczach.
- Zobaczysz... - odparła z tajemniczym wyrazem twarzy. Pytająca tylko wzruszyła ramionami i wróciła do przerwanej czynności, czyli jedzenia kanapki z dżemem morelowym i flirtowania z sąsiadem. Wszystko przerwał zdyszany i okropnie zdenerwowany woźny. Nie, zdenerwowany to za małe słowo. On był ewidentnie wkurzony! Coś mi się wydaje, że jak się dowie, że to ja zmieniła wygląd jego kotki, to naprawdę będę torturowana jak ci z PED, czyli z Przed Ery Dumbledore'a.
- Profesorze Dumbledore! - krzyknął. - Ktoś... mój schowek... Pani Norris... wandalizm!!! - krzyknął tylko parę słów, z czego kilka słów zrozumiała tylko pewna niewielka grupa Gryfonów, konkretnie Syriusz Black, James Potter, Remus Lupin, Peter Pettigrew, Marie Riddle i Lily Evans, która od nocy głowiła się, co robiła jedna z jej współlokatorek poza dormitorim i to o północy. Teraz wszystko układało się w logiczną, w jej mniemaniu, całość.
- Proszę za mną! Tego nie można opowiedzieć słowami! - wrzasnął rozsierdzony.
- Panie Filch! - profesor McGonagall wstała. Widać było, że zdenerwowały ją krzyki charłaka. - Proszę nas zaprowadzić, a nie krzyczeć na cały Hogwart!
- Spokojnie Minewro. - odparł nieuleczalnie pogodnym tonem Dumbledore. - Argusie, pokarz, co się stało. - powiedział do woźnego Hogwartu. Filch skłonił się krzywo i kuśtykając zaczął prowadzić dyrektora i wicedyrektorkę. Gdy wyszli, Marie wstała.
- Nie wiem, jak wy, ludzie, ale ja chcę się dowiedzieć, o co chodzi! - i ruszyła. Innych Gryfonów też zżerała ciekawość, więc ruszyli za nią. Krukoni nienawidzą czegoś nie widzieć, Puchoni ruszyli, bo nie chcieli być sami z Slytherin'em, a Ślizgoni po prostu chcieli się dowiedzieć, co się stało.
Schowek Filch'a był nie daleko Wielkiej Sali. Byłam tam wczoraj, gdy McGonagall oddała Potter'a pod "opiekę" charłaka. Jeśli dobrze pamiętam, to drzwi były szare, a nie wściekle różowe! Chyba już wiem, po co Huncwotom była różowa farba do ścian! Brawo, niezły refleks! Cicho bądź! Woźny wszedł do składziku i zaczął wynosić kubły, wiadra, mopy i miotły, wszystko w bardzo męskim kolorze.
- Niech pan popatrzy, profesorze! - warczał pracownik Hogwartu. - Wszystko jest różowe! A to jeszcze nie koniec! - woźny ponownie zniknął za drzwiami w kolorze paznokci fanek Black'a i Potter'a, a po chwili wyszedł z, jak wszystkim się wydawało, nowym kotem. Miał on futro w kolorach tęczy, wygolony ogon i łapy, a na głowie miał irokez w aktualnym kolorze większości rzeczy charłaka. - Ktoś zrobił TO dla Pani Norris!!! - zwrócił się do tłumu uczniów. - KTO.TO.ZROBIŁ!!! - wrzasnął. Wszyscy uczniowie zaczęli spoglądać po sobie. Poczułam nagły przypływ gryfońskiej odwagi. Zrobiłam dwa kroki w przód. Każdy spojrzał w moją stronę.
- To ja. - odparłam bez zawahania. Na korytarzu zrobił się szum. Profesor McGonagall patrzyła na mnie z niedowierzaniem, Filch z chęcią mordu, a Dumbledore uśmiechał się lekko.
- Dlaczego pomalowałaś schowek pana Filch'a i zmieniłaś wygląd jego kotce? - zapytała, ledwie powstrzymując napad gniewu, nauczycielka Transmutacji.
- Ale... - zaczęłam, lecz koś, a raczej ktosie, mi przeszkodził. Przed szereg wyszli Huncwoci.
- Chwila! - powiedział Syriusz. - Riddle może i zmieniła trochę image Pani Norris, ale na pewno nie pomalowała składzika Filch'a!
- A skąd to wiesz Black?! - zapytał woźny. Cassanova Hogwartu parsknął krótkim śmiechem.
- Bo to my to zrobiliśmy. - oznajmił. Dla McGonagall to było chyba za wiele.
- DO DYREKTORA!!! - krzyknęła. - ALE JUŻ!!!
________________________________________________________
Mam nadzieję, że się wam spodobało!
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam :)
Życzę wszystkim Wesołego Jajka!!!
- Profesorze Dumbledore! - krzyknął. - Ktoś... mój schowek... Pani Norris... wandalizm!!! - krzyknął tylko parę słów, z czego kilka słów zrozumiała tylko pewna niewielka grupa Gryfonów, konkretnie Syriusz Black, James Potter, Remus Lupin, Peter Pettigrew, Marie Riddle i Lily Evans, która od nocy głowiła się, co robiła jedna z jej współlokatorek poza dormitorim i to o północy. Teraz wszystko układało się w logiczną, w jej mniemaniu, całość.
- Proszę za mną! Tego nie można opowiedzieć słowami! - wrzasnął rozsierdzony.
- Panie Filch! - profesor McGonagall wstała. Widać było, że zdenerwowały ją krzyki charłaka. - Proszę nas zaprowadzić, a nie krzyczeć na cały Hogwart!
- Spokojnie Minewro. - odparł nieuleczalnie pogodnym tonem Dumbledore. - Argusie, pokarz, co się stało. - powiedział do woźnego Hogwartu. Filch skłonił się krzywo i kuśtykając zaczął prowadzić dyrektora i wicedyrektorkę. Gdy wyszli, Marie wstała.
- Nie wiem, jak wy, ludzie, ale ja chcę się dowiedzieć, o co chodzi! - i ruszyła. Innych Gryfonów też zżerała ciekawość, więc ruszyli za nią. Krukoni nienawidzą czegoś nie widzieć, Puchoni ruszyli, bo nie chcieli być sami z Slytherin'em, a Ślizgoni po prostu chcieli się dowiedzieć, co się stało.
Schowek Filch'a był nie daleko Wielkiej Sali. Byłam tam wczoraj, gdy McGonagall oddała Potter'a pod "opiekę" charłaka. Jeśli dobrze pamiętam, to drzwi były szare, a nie wściekle różowe! Chyba już wiem, po co Huncwotom była różowa farba do ścian! Brawo, niezły refleks! Cicho bądź! Woźny wszedł do składziku i zaczął wynosić kubły, wiadra, mopy i miotły, wszystko w bardzo męskim kolorze.
- Niech pan popatrzy, profesorze! - warczał pracownik Hogwartu. - Wszystko jest różowe! A to jeszcze nie koniec! - woźny ponownie zniknął za drzwiami w kolorze paznokci fanek Black'a i Potter'a, a po chwili wyszedł z, jak wszystkim się wydawało, nowym kotem. Miał on futro w kolorach tęczy, wygolony ogon i łapy, a na głowie miał irokez w aktualnym kolorze większości rzeczy charłaka. - Ktoś zrobił TO dla Pani Norris!!! - zwrócił się do tłumu uczniów. - KTO.TO.ZROBIŁ!!! - wrzasnął. Wszyscy uczniowie zaczęli spoglądać po sobie. Poczułam nagły przypływ gryfońskiej odwagi. Zrobiłam dwa kroki w przód. Każdy spojrzał w moją stronę.
- To ja. - odparłam bez zawahania. Na korytarzu zrobił się szum. Profesor McGonagall patrzyła na mnie z niedowierzaniem, Filch z chęcią mordu, a Dumbledore uśmiechał się lekko.
- Dlaczego pomalowałaś schowek pana Filch'a i zmieniłaś wygląd jego kotce? - zapytała, ledwie powstrzymując napad gniewu, nauczycielka Transmutacji.
- Ale... - zaczęłam, lecz koś, a raczej ktosie, mi przeszkodził. Przed szereg wyszli Huncwoci.
- Chwila! - powiedział Syriusz. - Riddle może i zmieniła trochę image Pani Norris, ale na pewno nie pomalowała składzika Filch'a!
- A skąd to wiesz Black?! - zapytał woźny. Cassanova Hogwartu parsknął krótkim śmiechem.
- Bo to my to zrobiliśmy. - oznajmił. Dla McGonagall to było chyba za wiele.
- DO DYREKTORA!!! - krzyknęła. - ALE JUŻ!!!
________________________________________________________
Mam nadzieję, że się wam spodobało!
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam :)
Życzę wszystkim Wesołego Jajka!!!